środa, 15 lipca 2015

5.Święta trójca i kilka innych zwierzeń

Zaczynało się już ściemniać. Ja czułam się coraz gorzej. Miałam wrażenie jak by ktoś mnie obserwował. Znowu to samo. Wspomnienia wróciły. Zanim się obejrzałam moje policzki były całe mokre. Jakoś nie zbyt kojarzyłam okolice w której teraz się znajdowałam. Ze strachu zaczęłam biec. Nagle na mojej drodze jak grzyb wyrósł jakiś gościu
-O Perrie kto by się tu ciebie spodziewał!- powiedział obrzydliwie przepitym głosem- To co koleżaneczko postanowiłaś jednak wrócić do fachu?
No tak mogłam się spodziewać, że Mateusz tak łatwo mi nie odpuści tego, że wystawiłam ich tuż przed zawodami.
-Oj Mati, Mati nie nie wracam do wyścigów. Mówiłam skończyłam z tym.
-Ale kochana byłaś w tym genialna! Widać wdałaś się troszkę w brata.- ale łajdak! Wiedział co powiedzieć żeby trafić w mój czuły punkt. Ale nie ma tak dobrze. Nie dam mu tej satysfakcji.
-Daniel byłby dumny ze mnie, prawda?
-Oczywiście, że był by!
-Mati z całym szacunkiem- którym cię nie darzę- ale muszę już iść.
Mateusz bez słowa zszedł mi z drogi a ja ruszyłam dalej przed siebie. Po około czterdziestu minutach drogi przede mną jak grzyb wyrósł Wrzosek.
-Zuzia? Co się stało?
-Nic.
-Chodź idziemy do mnie.
Poszłam razem z Wrzoskiem do domu jego i Karli. Kilka minut później staliśmy pod drzwiami a Sebastian szukał kluczy. Już po chwili ściągaliśmy buty i wchodziliśmy do kuchni. Seba wyjął dwa kubki i włożył do nich po saszetce herbaty.
-Wrzosek ja idę na chwilę do łazienki- powiedziałam i nie czekając na odpowiedź ruszyłam po schodach. Przejrzałam się w lustrze i mówiąc szczerze sama bym się siebie przestraszyła. Makijaż rozmazany, włosy potargane, jednym słowem istna tragedia. Kiedy tylko się ogarnęłam. Zjechałam po schodach. Na dole zobaczyłam i Wrzoska i Karolinę. Oboje patrzyli na mnie z rozbawieniem a ja powiedziałam tylko krótkie:
-No co?
Oni tylko zamiast gadania z za pleców wyjęli czteropaki piwa. Od razu uśmiech wkradł mi się na usta. Usiedliśmy na dywanie włączyliśmy telewizję i zaczęło się szaleństwo. Śpiewaliśmy piosenki które leciały w telewizji, tańczyliśmy i ogółem robiliśmy przypał. W między czasie wypiliśmy po piwie i zaczęliśmy ,,ploteczki". Gadaliśmy o wszystkim, o rodzinie, o znajomych, o szkole.
-O kuźwa!- krzyknęłam nagle co chyba zdziwiło moich funfli*, zaczęłam szybko szukać kurtki oraz butów. Dopiero kiedy się ubrałam spojrzałam na zegar, była pierwsza w nocy.
-Sophie chyba cię zabije.- usłyszałam głos Mazowieckiej
-Ale nie ma sensu żebyś teraz wracała do domu chyba.- tym razem Sebastian włączył się do rozmowy.
Mieli rację. Nie było sensu żeby szwendała się teraz po mieście. Był jednak pożytek z tego że byłam obok drzwi- mogłam otworzyć drzwi Julce.
-To co święta trójco, mogę się przyłączyć?- powiedziała z uśmiechem Jula

1 komentarz: