*Oczami Perrie*
Do zakończenia roku został mniej niż miesiąc. Przez ten czas moje prywatne lekcje nie będą takie prywatne. Będę je miała z jakimś chłopakiem. Ciekawe czy będzie przystojny? Jezu Perrie o czym ty myślisz? Równo o 7.30 zadzwonił mój budzik który jednym zwinnym ruchem zrzuciłam na poduszki przy łóżku. Wstałam ubrałam się i ogarnęłam moją szopę na głowie. Zeszłam do kuchni w której stała jak zawsze Sophie.
-Cześć Sophie
-No cześć Perrie to co zawsze?
Ja tylko kiwnęłam głową na znak zgody. Niania podała mi mleko i moje ukochane płatki Liona
-Sophie może mogłabym pójść wieczorem do klubu?
-Perrie już 8 czas wychodzić do szkoły.
-Dobra.
Wyszłam z domu i ruszyłam do tej cholernej szkoły weszłam do niej równo o 8.45. Szłam właśnie na matematykę. Pani Justyna jak zawsze zaczęła od namawiania mnie na konkurs z matematyki.
-Ale na pewno nie chcesz iść na konkurs?
-Na pewno
-Dobrze to może chociaż dasz Dawidowi korepetycje z matematyki?
-Mogę dać.
-Genialnie!
Do sali wszedł chłopak z ciemno brązowymi włosami które opadały mu na oko.
-O wreszcie Dawid poznaj Perrie. Perrie to właśnie Dawidowi będziesz udzielać korepetycji.
-Miło mi cię poznać Dawidzie
-Ciebie też.
-Dobrze dzieciaki pogadacie na przerwie a teraz kontynuujemy lekcje.
Pani jak zwykle przynudzała. Bardziej interesował mnie nieznajomy chłopak. Po najdłuższych 30 minutach lekcja dobiegła końca. Teraz historia, biologia, informatyka i do domu. Nareszcie wyszłam na przerwę. Wzięłam mojego iPhona i słuchawki ruszyłam na dwór. Kiedy szłam poczułam że ktoś mnie popycha. Z rąk wypadł mi mój ukochany telefon.
-Przepraszam cię strasznie...- powiedział Dawid pomagając mi wstać- jeszcze raz przepraszam odkupie ci telefon.
Spojrzałam szybko i zobaczyłam to, byłam załamana. Telefon kupiłam miesiąc temu a on już rozpieprzony...
-Naprawdę. Chodź idziemy do sklepu.
-Ale teraz?
-No a kiedy?
-Po lekcjach?
-Dobra. A zresztą kiedy możesz mi dać te korki z matmy?
-Kiedy ci pasuje?
-Nawet dzisiaj- uśmiechnął się na koniec swojej wypowiedzi. Ale ma zajebisty uśmiech...
Zadzwonił dzwonek na lekcje które swoją drogą mijały bardzo szybko.
-Chodź idziemy do maka.
-Spoko. Jestem głodna więc masz farta
-No to idziemy.
Ruszyliśmy w kierunku maka. Kiedy jedliśmy miałam z Dawida wielką bekę.
-Dawid jak masz na nazwisko?
-Kwiatkowski błagam tylko nie krzycz...
-Czemu bym miała?
-Chwała!- powiedział Dawid unosząc ręce do góry
-Hahahaha. Weź debilu opuść te ręce
-Dobra niech ci będzie ale za to należy się buziak-powiedział Dawid wskazując na swój policzek
Dałam mu buziaka w policzek i wyszliśmy z maka idąc w kierunku sklepu z telefonami. Kiedy oglądaliśmy telefony czułam że ta sprzedawczyni przeszywa mnie i Dawida wzrokiem. Tylko nie wiedziałam czemu...
Fajny początek ;) Czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuń